Zaznacz stronę

Z badań wynika, że osoby o wysokiej odporności psychicznej są bardziej optymistycznie nastawione do życia. Być może dlatego tak często spotykam się z budowaniem odporności przez różne pomysły na pozytywne myślenie. Czasami słusznie, czasami mniej, wszystko zależy od poziomu, na jakim praca się odbywa. Już wyjaśniam co mam na myśli…

Poziom boski

Uwierz, że będzie dobrze, że wszystko się jakoś poukłada. Bądź dobrej myśli. Wydawałoby się, że nic złego w takiej wierze. Daje nadzieje, podtrzymuje na duchu, łatwiej myśleć o przyszłości. Czysta statystyka pokazuje, że czasami jest lepiej, czasami gorzej w życiu. Więc kiedyś pewnie będzie lepiej. Jeżeli dodamy do tego kwestię perspektywy mamy duże szanse, że się sprawdzi (w tym miesiącu nawet dwa dni nie pracował wieczorem po godzinach, tylko raz się upił, uderzył tylko raz – znaczy się jest lepiej). 

Zapewne znajdzie się kilka osób, których życie będzie potwierdzeniem, że takie myślenie wystarczy, by było lepiej (na statystyce musi). Raczej nie wkładały rąk do maszynki do mielenia mięsa, by sprawdzić jak dobrze będzie, ale przy takiej masie ludzi będą tacy, którym okoliczności będą sprzyjać. Niech mają jak najlepiej, ja jednak skupię się na tych, którzy trafiają do mnie coraz bardziej sfrustrowani. Wciąż chcą głęboko wierzyć, że będzie dobrze, że szef zmądrzeje (albo go zmienią), firma zmieni stosunek do pracownika, on przestanie pić, ona czepiać się o wszystko (wiem, przykłady stereotypowe – kto chce, niech płci sobie pozamienia), lepiej jednak nie jest. A frustracja rośnie. Bezradność rośnie. Pewność siebie spada. Poczucie sprawczości spada. Części z tych osób nawet trudno odmówić zaangażowania. Starają się coś robić. Niestety głównie skupiają się na tym, jak przetrwać, mniej się stresować, lepiej relaksować lub po prosty mieć pełen barek wieczorem. Zmieniać nic nie muszą – przecież w końcu będzie dobrze.

Tak rozumiane pozytywne myślenie może powodować, że ludzie dłużej tkwią w toksycznym środowisku. Czasami robią więcej tego samego, co robili wierząc, że kiedyś rezultat będzie inny. Czasami nie chce im się już robić nic więcej. Dłuższe trwanie w takim stanie prawdopodobnie będzie powodowało obniżenie odporności psychicznej zamiast ją wzmacniać.

Są techniki, które pozwalają przetrwać dłużej: wizualizacje przyszłości, zawijanie się w nieprzepuszczalny kokon itd. Sam niektóre stosuję – są rewelacyjne jako narzędzie, które pozwala zebrać siły, by zmierzyć się z problemem. Gorzej, jeżeli służą do ucieczki. Zawijam się w kokon, to mnie nie dotyczy, nie moja sprawa. I tak przy każdej kolejnej kłótni. Nawet da się z tym żyć…

Takie podejście może skłaniać do uciekania od problemów zamiast ich rozwiązywania.

Poziom cudotwórców

Ci, którym nieco bliżej jest do ziemi, zauważyli (lub ktoś im podpowiedział), że wpływ mogą mieć tylko na siebie – zmiana w otoczeniu może (ale nie musi) być tego wypadkową. Więc głęboko wierzą, że sobie poradzą. Do tej pory zawsze sobie radzili – jak byli w czarnej d… rodzice (silne plecy w firmie) pomogli. Albo potrafili świetnie zatuszować swoją odpowiedzialność. Podejście to najczęściej obserwowane jest przeze minie u „młodych wilków”. Dzięki rodzicom, filmikom na YTB lub edukacji książkowej uwierzyli, że są rewelacyjni nawet jak są przeciętni, że błędami nie należy się przejmować, trzeba mierzyć wysoko. 

Pół biedy, kiedy są myślący, potrafią wyciągać wnioski, uczyć się na własnych błędach lub trafią na kogoś, kto im w tym pomoże. Gorzej, jeżeli przechodzą od wpadki do wpadki wniosków nie wyciągając. Bezczelność mylą z odwagą, uczciwość naciągają prawami rynku i jakoś idzie. Z czasem wyrastają z nich stare wilki, które wiedzą, jak się ustawić, by w razie czego było na kogoś innego (lub przynajmniej rozmyć odpowiedzialność). Jeszcze bardziej utwierdzone w swojej zajeb… 

Nie chcę tu prawić kazań odnośnie etyki biznesu – chodzi mi jedynie o pokazanie pewnych mechanizmów, które obserwuję. Opisane osoby mogą wyglądać na odporne psychicznie, ale często są tylko pewne siebie, a to zupełnie co innego. De facto weryfikują to dopiero sytuacje trudne, do których nie są przygotowani (np. pandemia). W tym przypadku frustracja, panika, pojawiają się szybciej niż u „bogów”. Oni nie czekają na to, że kiedyś będzie lepiej – to ich cudowne rączki powinny sprawić cud. Osoby takie chętniej też będą brały zadania do których zupełnie nie są przygotowane. I będą miały tendencję do tuszowania swojej niekompetencji tak długo, aż znajdą pretekst, by zwalić winę na innych. Często dla organizacji/partnera niejednokrotnie trwa to zbyt długo.

Wiara w to, że sobie poradzimy, jest bardzo pożyteczną postawą. Pytanie na czym jest oparta? Czy jedynie na wierze wyniesionej ze sloganów rozwojowych? Na kilku sukcesach? Realnym doświadczeniu mierzenia się z trudnymi decyzjami, sytuacjami? 

Poziom ludzki

Najbliżej do ziemi tym, którzy pozytywne myślenie, wiarę w to, że sobie poradzą, opierają na realnych doświadczeniach wychodzenia z trudnych sytuacji życiowych i wniosków z nich płynących. Wierzę, że niezależnie od tego, co się wydarzy dookoła poradzę sobie, bo już nie raz sobie radziłem/radziłam. I nie boję się tego, choć nie zawsze na końcu były fajerwerki i szampan. Mam kilka przykładów decyzji życiowych, które były porażką od początku do końca. Niektóre powtórzyłem nawet kilka razy, zanim wyciągnąłem wnioski. Sukcesem jest to, że je wyciągnąłem (i tej wersji będę się trzymał, dopóki nie wyciągnę innych 🙂

Szukając metafory. Mogę pływać po oceanie. Czasami jest ciężko, ale znam wody, wiatry, łódź, swoje możliwości. Znam też zagrożenie. Niejeden sztorm przeżyłem. Nieważne, czy łódź jest małym żaglowcem czy wielkim tankowcem (choć podobno na tankowcu mniej buja i jest cieplej), mam ster w rękach i wierze, że finalnie zawinę do portu. Mogę być pasażerem, za każdym razem opłacić bilet na rejs. Czasem pogoda jest lepsza, czasem gorsza, ale zawsze dopływałem do portu. Na kim będzie opierać się Twoje pozytywne myślenie w czasie sztormu? Które będzie bardziej uzasadnione? 

Podsumowanie

Pracując nad budowaniem odporności psychicznej warto sprowadzić rozmowę (autorefleksję) do poziomu ludzkiego. Niejednokrotnie wymaga to wiele wysiłku. Wyciąganie pozytywów z sytuacji trudnej w momencie, kiedy jeszcze nie jest zakończona, przypomina wmawianie sobie, że „nie boli” w trakcie operacji wyrostka na żywca. Do tego, co zamknięte, ludzie czasami nie chcą wracać. Szczególnie jak zamknęli je na chwilę przed dostrzeżeniem budujących wniosków. Niektórym prościej myśleć pozytywnie bez opierania się na faktach, bo boją się, że niewiele pozytywnego tam znajdą. Moje doświadczenia pokazują, że osoby, które dobrze odrobią pracę domową pomimo tych przeszkód, wychodzą z tego dużo silniejsze mentalnie. 

Wiem, że to, co napisałem, dla wielu z czytelników będzie mocno przerysowane. I dobrze. Taki był cel. W przerysowaniu łatwiej zauważyć mechanizm, może nawet kawałek siebie.

I żeby nie było – jestem bardzo pozytywnie nastawiony do pozytywnego myślenia. Wierzę, że będzie dobrze. Optymistyczne podejście czyni moje życie przyjemniejszym. Z każdym kolejnym przeżytym rokiem mój optymizm wzrasta. I zawsze pamiętam z czego to wynika 🙂