W Polsce kobiety piastują ponad 42% stanowisk kierowniczych. Im wyższy szczebel zarządzania tym jest ich mniej (SDG 2023). W zarządach 140 największych spółek było ich 13,9%, na stanowisku prezeski 6% (30% Club Poland).
Do czerwca 2026 roku przynajmniej 40% stanowisk dyrektorów niewykonawczych lub 33% wszystkich stanowisk kierowniczych mają zajmować osoby należące do niedostatecznie reprezentowanej płci. W Polskich realiach prawie zawsze oznacza to więcej miejsca dla kobiet.
Dane są ogólnie dostępne i przewijają się przez dużą część mediów – więc czemu ja o tym? Ponieważ dyskusje które rozgrzały wokół tematu skłoniły mnie do podzielenia się pewną myślą, wyzwaniem, które dostrzegam. Nawet jeżeli mogę zebrać za to baty.
Bardzo bym sobie życzył, żeby więcej przestrzeni dla kobiet oznaczało wypracowanie i wdrożenie jakościowo innego niż męski stylu zarządzania, bycia liderką, pomysłu na zespół potrafiący radzić sobie z trudnościami. Kilka znanych mi kobiet nawet go ma i potrafi zrealizować. Niestety wyszły z korporacji i mówią wprost: lubiłam ludzi, lubiłam swoją pracę ale koszty emocjonalne i zdrowotne były dla mnie zbyt duże. Według badań AQR kobiety są podobnie odporne psychicznie co mężczyźni. Co takiego zatem może powodować efekt wypalenia, wycofania niejednokrotnie widoczny wraz ze wspinaniem się w strukturach biznesowych?
Jedną z najbardzej oczywistych odpowiedzi może być właśnie „męski styl biznesu” i dyskryminacja. Inną: zdrowy rozsądek (powody niejednokrotnie ze sobą powiązane). Jeszcze inną pewne nawyki myślenia i działania, które wraz ze wzrostem szczebla zarządzania sprzyjają drenażowi odporności psychicznej. I finalnie wycofania się. Przytoczę jeden, który całkiem często przewija się w rozmowach.
Poczucie bycia wiecznie niegotową, niewystarczającą. I idąca za tym potrzeba nazbierania certyfikatów potwierdzających kompetencje zanim odważę się przyznać, że czymś się zajmuję. Jest takie powiedzenie, że mężczyźnie wystarczą dwie kompetencje z dziesięciu by uznał, że może podjąć się zadania, kobieta przy posiadanych dziewięciu wciąż będzie miała wątpliwości. Nie namawiam do akceptacji niekompetencji tylko do unikania nadmiernego odwlekania. W dzisiejszej dynamice biznesu trudno uznać by ktoś był w pełni kompetentny. A może inaczej: kompetencją jest umiejętne mieszanie wiedzy, doświadczenia z testowaniem rzeczywistości, improwizowaniem, podejmowaniem ryzyka. Co gorsza, źródeł jak to „robić po kobiecemu” jest niewiele. Trzeba będzie je wypracować, pewnie kilka razy potknąć się i nie stracić wiary w swoje kompetencje. Nie zajechać się próbując być „odpowiednio dobrą”.
Całkiem blisko powyższego leży imposterioryzm (zwany popularnie syndromem oszusta). Poczucie niekompetencji, wrażenie, że osiągnięcia są wynikiem zakłamywania rzeczywistości, nieadekwatnej oceny innych. Lęk, że oszustwo się wyda. Według badań przypadłość ta dotyczy prawie 3/4 społeczeństwa, w podobnych proporcjach kobiet i mężczyzn. Z jakiś powodów potocznie uważa się jednak, że bardziej dotyczy ona kobiet niż mężczyzn. Może dlatego, że odważniej mówią o tym co je boli, może dlatego, że faceci są bardziej oswojeni z poczuciem niekompetencji (w końcu wystarczają im 2 na 10 🙂 Tak czy inaczej nie o powód chodzi a o efekt: ciągłe poczucie zagrożenia, dyskomfort psychiczny, większe poczucie presji i lęku przy nowych zadaniach. I większa wrażliwość na brak pozytywnego wyniku. A przecież to coś, co jest coraz częściej chlebem powszednim.
Jeżeli jeszcze do damy odpowiedzialność, pracę po nocach by nadgonić, odpowiednio dobrze wypaść to mamy całkiem dobrą receptę, mniejszą gotowość do twardych negocjacji (nie pamiętam w jakim badaniu o tym czytałem) i wysoką uważność na emocje własne i innych na ludzi – to mamy niezłą receptę na wypalenie zawodowe bądź załamanie psychiczne. Źródło jakości pracy staje się kotwicą zapraszającą do tonięcia w obszarach wiary we własne umiejętności, pewności siebie w relacjach, gotowości do podejmowania ryzyka, własnego wpływu i kontroli emocji (w odniesieniu do odporności).
Śmiem twierdzić, że wraz że od pewnego szczebla zarządzania odporność psychiczna gra większą rolę niż kompetencje. Bardzo wiele kompetentnych osób rezygnuje pod naciskiem presji, konfliktu interesów, gierek, odpowiedzialności. Wzajemne wspieranie się ułatwia nieco sprawę, warto mieć jednak z tyłu głowy, że nie bez powodu mówi się o samotności lidera. Choć być może na to też kobiety znajdą rozwiązanie.
Być może warto zadać sobie pytanie ile z Was świadomie inwestuje w swoją odporność psychiczną? Chociażby po to, by móc robić to, co chcecie bardziej po swojemu. Wnieść inne spojrzenie na rolę ludzi w biznesie. I spać w miarę spokojnym snem, niezależnie od tego jak życie/system/uwarunkowania kulturowa Was testują. Jest jeszcze inne pytanie: w imię czego miałoby mi się chcieć z tym mierzyć. I namawiam do wyjścia poza zwykłą potrzebę udowodnienia czegoś sobie/innym.
Tego da się nauczyć. Trzymam kciuki za efekty.