W końcu! Jest! Grupa dotarła do miejsca, w którym pomysł na zespół przestał być tylko wyświechtanym zwrotem, którym się karmi menedżerów, a zaczął być… pomysłem na zespół. No, może przekonaniem, że warto go mieć, bo konkret będzie się klarował jeszcze. Dla wyjaśnienia to jest ten moment, w którym zaczynam lewitować 3 cm nad ziemią i czuję, że tylko miód z moich ust może właściwie sprawę domknąć. No co?
Spójrzcie na wizję, którą zapisaliście. Jak się wam ją czyta? … jaką energię czujecie? … jest to coś o co chcecie powalczyć?… w imię czego?… Szczególnie jak będzie trudno, pojawią się konsekwencje? Jak nie, to znaczy, że wyprodukowaliście piękny zestaw sloganów…
Norbert, zgadzam się, chcę, ale – pojawiło się ale, znaczy się nie przysnęli, są przebłyski zaprzeczania, budzi się instynkt samozachowawczy – co zrobić, kiedy nie mam wpływu na to jak pracuję z zespołem?
Zawsze masz wpływ – wyrwało mi się. No rzesz musiało akurat teraz.
Łatwo Ci mówić – Chciałem to mam, teraz się zacznie – w moim przypadku procedury w firmie sztywno regulują co mogę a co nie. Szef przyjeżdża i rozlicza… – na moje szczęście argumentacja była na tyle bogata, że zdążyłem odkleić neurony od beczki z miodem, sprać po pyskach (w sensie umyć) i zwrócić do obiegu. Nie będzie łatwo. Na poziomie faktów trudno mi zweryfikować co jest prawdą co przekonaniem, zresztą nie chcę się pchać w przeciąganie liny. Na grupę z różnych powodów nie przerzucę, a zostawić jej z tym nie chcę- Mój pomysł to jedno, a to co mogę to drugie. – zakończyła Hania. Znaczy się mój ruch.
Wiesz… w sumie brzmi sensownie to co mówisz. W takiej sytuacji posiadanie pomysłu nie ma sensu.
Jak to?- wyraz jej oczu sugerował, że zrobiłem coś nie tak. To był przecież ten moment, w którym trener powinien zacząć przekonywać.
No tak. Wygląda na to, że nie masz absolutnie żadnego wpływu na to, jak pracuje Twój zespół. – powiedziałem z przekonaniem.
Nie, no aż tak źle to nie jest. Jakiś wpływ mam.
Możesz regulować im przerwy na siku? – rzuciłem z uśmiechem.
Nie. – Hania chyba złapała co powiedziała, bo uśmiechnęła się i dodała- Znaczy mogę, ale nie tylko to.
Przekazujesz też ich modlitwy dyrektorowi, który podejmuje decyzje?
Ej, nie rób ze mnie takiej bezwolnej – zaprotestowała ze zdecydowanie większym luzem.
Ja??? – zdziwiłem się, śmiejąc już otwarcie.
No dobra. Są decyzje, które podejmuję sama. Ustalam grafik…
Znaczy się przekazujesz ten ustalony przez dyrektora?- przerwałem już otwarcie w tonie żartu.
Daj już spokój – zaśmiała się ponownie – grafik robię sama. I wiele innych rzeczy też. Rozumiem już co chcesz mi powiedzieć.
Taaak? – rzuciłem w tonie zaskoczenie- to dobrze, że choć jedno z nas rozumie co tu się wydarzyło… – zaśmiałem się.
I jak tu nie wierzyć, że ludzie mają wszystkie zasoby?