Nikt rozsądny nie pcha się na warsztat ze swoimi ludźmi. Jako szef zrobiłeś co mogłeś: zgodziłeś się na warsztat, wyłożyłeś pieniądze, może nawet porozmawiałeś z trenerem. A oni chcą jeszcze byś był na warsztacie. Co robić?
Zanim odpowiem na postawione wyżej pytanie wyjaśnię czemu tak ważne jest, żeby nie chodzić na warsztaty ze swoim zespołem. To może narazić na szwank Twój wizerunek, odebrać wymówki, zmusić do wysiłku, zmiany. Nie daj Boże okaże się, że:
- jesteś jednak omylny.
- część odpowiedzialności za pracę zespołu jest po Twojej stronie.
- trzeba będzie odpowiadać na trudne pytania.
- wyjdzie jakaś niekompetencja.
- trzeba będzie do czegoś się zobowiązać.
- dowiesz się więcej o tym co ludzie myślą, a to czasami wpływa na postrzeganie sytuacji.
Po co Ci to? Po co się narażać skoro płacisz za trenera? Niech odpowiada na trudne pytania, broni Ciebie, firmę, wytłumaczy czemu działasz tak a nie inaczej i że jest to dobre. Jak wybrnie z tego – super, jesteś do przodu. Jak polegnie – zawsze można wziąć innego. A Ty… chciałeś jak najlepiej…
Skoro kwestię tego, czemu nie chodzić na warsztaty mamy jasną, zobaczmy jakie są możliwości manewru.
Jak się wymigać
Najprościej jest z warsztatami narzędziowymi. W nich priorytetem jest nauka konkretniej umiejętności a nie relacja szef – zespół. W tym przypadku zwykle działają tradycyjne sformułowania w stylu: szef na sali nie sprzyja uczeniu, zaburza proces, ludzie boją się oceny, nie chcą się otworzyć ( cokolwiek to oznacza ), pracują „na pokaz”. Trenerzy przyjmują je z ulgą, wręcz sami je podpowiadają, bo po co dodawać sobie roboty i jeszcze się szefem opiekować.
Gorzej jest, kiedy chcesz zrobić warsztat dotyczący efektywności zespołowej, współpracy, komunikacji, budowaniu grupy, kreatywności, rozumieniu celów, synergii. Tutaj trudniej jest powiedzieć, że zaburzysz proces bo sam jesteś jego częścią. W takim przypadku warto skorzystać z kompetencji szefowskich.
Doświadczenie diagnostyczne: Ludzie są do naprawy, nie ja. Mają kłopoty z komunikacją, zaufaniem, zaangażowaniem, kreatywnością. Ja to wszystko potrafię, więc nie widzę powodu żebym miał uczestniczyć w szkoleniu. Nie zmuszajcie mnie żebym tam siedział i słuchał głupot, które wygadują, ale liczę, że po warsztatach zaczną mówić/działać sensownie. Dobrze jakby mówili/myśleli tak…
Priorytety: Ludzie są najważniejsi, ale przecież mam inne obowiązki. To już czwarty wyjazd w tym miesiącu, no nie mogę być wszędzie. Kiedyś muszę pracować. Ludzie są najważniejsi ale bez przesady. Mam raporty, spotkania (och ile ja mam tych spotkań), ktoś musi zostać na straży kiedy oni będą się szkolili. Bardzo chciałbym, ale nie mogę, naprawdę nie mogę…
Świadomość roli: Jak płacę za naprawę pralki to nie po to, żebym grzebał w niej razem z fachowcem. Wiecie najlepiej co zrobić. Powiedziałem co nie działa a waszą rolą jest to naprawić. Chyba nie oczekujecie, że będę poświęcał swój czas, skoro płacę.
Wiedza: Byłem już na tylu szkoleniach, warsztatach. Jak ja to wszystko wiem, nic nowego się nie dowiem. Wiem co mówią ludzie, wiem co panowie powiedzą.
Złota formuła
Czasami trenerzy potrafią być naprawdę upierdliwi i małodomyślni. „Właśnie o to chodzi, żeby ludzie nauczyli się szczerze przy Panu rozmawiać, poznać, zrozumieć, Pana punkt widzenia”, „Jest Pan częścią zespołu”, „Nawet jeżeli merytorycznie ten temat jest Panu znany, to dowie się Pan dużo o zespole..” itd. Tutaj najlepiej sprawdza się metoda zdartej płyty: Wierzę, że sobie Pan poradzi. W końcu jest Pan fachowcem. Później mi Pan przekaże, jeżeli pojawi się coś ważnego. Używaj tego we wszystkich możliwych odmianach, aż zrozumie, że nie będzie Cię na warsztacie.
Co, kiedy przed warsztatem uciec się nie da?
Bywają i takie przypadki, ale nie martw się, jeszcze nie jesteś na straconej pozycji. Zawsze możesz odebrać bardzo ważny telefon po półgodzinie szkolenia, wyjść i nie wrócić. Jeżeli chcesz jednak być na sali (kawa, ciastka, atrakcyjny trener, deszcz za oknem) to pamiętajcie: jesteś zapracowany. Rozłóż laptopa, często wychodź z telefonem przy uchu, zawsze przepraszając wzrokiem. Jak zrobi się trudno, poczujesz się niepewnie, po prostu przyłożycie telefon do ucha i wyjdziesz. Nikt nawet nie zauważy z jakiego powodu…
Puenta
Powyższe propozycje nie wyczerpują oczywiście puli pomysłów, ale powinny wystarczyć na 99,9% przypadków. A po co kombinować jak nie trzeba? Czas jest cenny, wykorzystaj go na coś innego niż budowanie zrozumienia z zespołem. W końcu to oni mają rozumieć Ciebie. Ty jesteś szefem. W zaoszczędzonym czasie możesz dokładniej zastanowić się co nie działa w komunikacji pomiędzy Tobą a zespołem, czego powinni się w związku z tym nauczyć i jakie kolejne szkolenie to naprawi…
ps. Przyjąłem formę męską, żeby uniknąć pisania Pan/Pani. Przyjąłem ją z jeszcze jednego powodu – zdecydowanie więcej mężczyzn dostrzega absurd chodzenia ze swoimi ludźmi na szkolenia. Jeżeli jednak również Panie łączą się w bólu z mężczyznami – proszę śmiało zamienić formę – działa w przypadku obydwu płci.