
Ogarnąć home office : po co coaching cz.1
O coachingu warto pomyśleć nie dlatego, że coś z nami jest nie tak, tylko, dlatego, że jeszcze wszystko jest w porządku i chcemy, by tak było dalej.
O coachingu warto pomyśleć nie dlatego, że coś z nami jest nie tak, tylko, dlatego, że jeszcze wszystko jest w porządku i chcemy, by tak było dalej.
Czuję się co raz bardziej ubezwłasnowolniony. Pracą, kredytami, rutynami domowymi, oczekiwaniami ze strony szefa, rodziny, znajomych. Często niewypowiedzianymi, wiem jednak że muszę się do nich dopasować żeby jakoś żyć, gdzieś pasować. Muszę to, muszę tamto. Słyszę to na tyle często, że skleciłem słów kilka.
Chwytające za serce sentencje i opowieści niczym przypływy spływają na mnie regularnie przez FB. Niektóre całkiem oryginalne, zaskakujące, skłaniające do przemyślenia natury swojej relacji innymi. Inne podłączające się po prostu do modnego ostatnio nurtu: ignoruj tych, którzy Ci przeszkadzają, „bądź ponad to” itd.. Ostatnio fala wyrzucała na brzeg coś, co wiele osób uznało za złoto. Choć może tylko się świeci?
Zgłasza się ich coraz więcej. Sfrustrowanych, zmęczonych, ze spadającą motywacją do podejmowania działań. Głównie menedżerowie średniego szczebla z co najmniej kilkuletnim doświadczeniem zawodowym. Z doświadczeniem, bo świeżynki nakręcone jak króliczek Duracela wciąż wierzą w to, że kolejne szkolenie będzie złotym gralem.
Rozwój osobisty staje się coraz bardziej dostępny i popularny. Teoretycznie dobrze. W praktyce obserwuję rosnącą liczbę skutków ubocznych. Jakich? O tym w artykule.
Poradniki, artykuły, pracę z coachem wiele osób postrzega jako: gwarancję sytości, łatwych rozwiązań, uniknięcia wysiłku, błędów.