Biznes, Blog, Odporność psychiczna, Rozwój
29.03.2023 na konferencji „Jak odporność psychiczna decyduje o sukcesie w czasach niepewności” dotykałem tematu możliwego wpływu procesów wewnątrzorganizacyjnych na odporność psychiczną. Całość opierałem o wnioski z dziesiątek rozmów z ludźmi z korporacji, prowadzonych w trakcie szkoleń i indywidualnych procesów rozwojowych.
Dobry układ
Praca na wyłączność dla wybranej organizacji jest specyficzną, choć bardzo popularną formą dbania o swój dobrobyt. Układ jest prosty: Ty robisz to co organizacja uważa za słuszne dla jej interesu a organizacja w zamian za to dba o Ciebie na różne sposoby. Przede wszystkim płaci pensję, ZUSy, podatki i inne takie. W naszej części świata, odpowiednia kwota na koncie wystarcza by czuć się w miarę bezpiecznie, często również pozwala realizować swoje cele życiowe (oczywiście po godzinach pracy). Żeby mocniej związać pracownika niejednokrotnie dorzucane jest ubezpieczenie zdrowotne, karty sportowe, szkolenia i inne profity. Pracodawca przypomina Ci by zdrowo się odżywiać, wysypiać, nie stresować, korzystać z psychologa. Sztab ludzi zastanawia się nad tym jak skutecznie dbać o to, by Ci się chciało. Wygląda na wspaniały układ.
Czemu więc tak wielu z moich klientów mówi o przytłaczającym stresie, wypaleniu, depresji, braku motywacji, poczuciu związania, poczuciu bezradności, bezsensowności działań w kontekście pracy etatowej? Niejednokrotnie są to pracownicy organizacji postrzeganych jako dobrzy pracodawcy. Pierwsze co przychodzi do głowy to relacja z przełożonymi, ich większa lub mniejsza (nie)kompetencja w zarządzaniu. I słusznie. To częsty powód. Jeżeli jednak zastanowić się chwilę dłużej, można znaleźć kilku innych, groźniejszych winowajców. Groźniejszych, bo wynikających z długotrwałych procesów, w których uwiązanie trudniej dostrzec tu i teraz (tak jak np. proces wchodzenia w alkoholizm).
Pozory bezpieczeństwa.
Większość ludzi woli pewność nieszczęścia od nieszczęścia niepewności.
Virginia Satir
Organizacjom zależy na tym, by przywiązać pracowników. Szczególnie tych trudnych do zastąpienia lub kosztownych we wdrożeniu. W efekcie ludzie zaczynają wierzyć, że jak odpowiednio zadbają o swoją pozycję wewnątrz organizacji to nic na zewnątrz ich nie dotknie. Zaczynają skupiać się na realizacji zadań, grach wewnątrz struktur firm, często odpuszczając realny kontakt z rynkiem zewnętrznym. W efekcie przez lata budują doświadczenie w radzeniu sobie wewnątrz organizacji i prawie wcale poza nią (mam na myśli aspekt biznesowy). Nie ma problemu, jeżeli kultura pracy organizacji/zespołu jest spójna ze sposobem myślenia/działania danej osoby. Gorzej, jeżeli tak nie jest, nastąpi jakieś przejęcie, zmieni się szef, procesy, rynek. Czasami ja się zmieniam. Nagle pojawia się poczucie związania, zmarnowanego czasu, bezradności. Coraz gorzej mi w organizacji, wykańcza mnie presja, stres, ale czy znajdę gdzieś lepsze warunki? Czy ja się tam odnajdę? Czy sobie poradzę? Bardzo wiele osób, z którymi rozmawiam mówi o braku poczucia sensu tego co robią, przytłacza ich ilość zmian i znikomy wpływ, ale jeszcze większym strachem napawa ich wizja zmiany. Odporność leci na łeb na szyję.
Kontekstowa pewność siebie
Na korytarzach firm można spotkać bardzo wiele osób sprawiających wrażenie pewnych siebie. Znają swoją wartość w tym miejscu, mają układy, kontakty, w procesie grupowym wyrobiły sobie pozycję. W tym środowisku. To kolejny powód, dla którego mogą nie chcieć go opuszczać, zmieniać. Lubią czuć się pewnie. Pytanie czy równie swobodnie i pewnie czują się poza nim. I wrócę do pytania: co się dzieje, kiedy to środowisko się zmienia lub pojawia się ryzyko zwolnienia?
Poprawność
Dobra atmosfera pracy sprzyja wydajności (przynajmniej taki jest aktualnie trend w myśleniu). Firmy inwestują zatem w szkolenia z komunikacji, informacji zwrotnej, radzenia sobie z konfliktem, programy wdrażania różnorodności. Wydaje się, że całkiem sensownie. Z pewnej perspektywy tak. Kłopot w tym, że w efekcie ludzie zamiast skuteczniej się komunikować, uczą się… skutecznie ukrywać emocje i to, co naprawdę myślą a komunikować to, co w danym momencie się opłaca. Wiele osób, z którymi rozmawiam mówi o potwornym zmęczeniu niepewnością, trudnością w ocenieniu kto i w co gra. I przekonaniu, że też muszą grać (nie daj Boże użyją nie takiej końcówki rodzajowej lub wyrażą swoje prawdziwe zdanie). W zarządzaniu niejednokrotnie nie chodzi o to, by stworzyć dobry zespół, ale przede wszystkim zespół o odpowiedniej proporcji reprezentantów różnych środowisk (swoją drogą, jak myślisz, co się dzieje z odpornością osoby, która nie wie, czy dostała stanowisko dlatego, że ma kompetencje czy dlatego że dobrze wpisuje się w statystykę?)
I tak przeciętnie 8 godzin każdego dnia. Nic dziwnego, że znakomita większość z nich po pewnym czasie przechodzi ze strategii kreatywności, spontaniczności do bezpiecznych strategii przetrwania.
Zawężenie wyboru
Jeżeli chcesz pracuj w jednej organizacji całe życie. Nic w tym złego. Pod warunkiem, że Twój wybór wynika z tego, że to dobre dla Ciebie miejsce a nie z lęku przed zmianą. Niezależnie od pozornego bezpieczeństwa/wygody w organizacji myśl o sobie w perspektywie całego rynku. Rozmawiaj z ludźmi o tym jak jest w innych organizacjach, zawodach. Wybieraj, gdzie i jak chcesz pracować za rok, dwa, pięć i szykuj się do tego. Myślenie w perspektywie rynku wymaga uwagi, wysiłku, poszerzania kompetencji nie tylko tam, gdzie wymaga organizacja, ale daje większe pole wyboru.
Rozwój
Warto pamiętać, że celem większości firm nie jest dbanie o Twój dobrostan jako taki, ale o dobrostan w kontekście Twojej efektywności w pracy.
Szkolenie z „przechodzenia przez zmiany” nie ma powodować, że łatwiej Ci będzie zmienić pracę, podejście do życia, tylko pomoże zwiększyć Twoje zaangażowanie w zmiany wewnątrz organizacji.
Efektem warsztatów z budowania odporności ma być zwiększenie zdolność do pracy pod presją a nie gotowości do dyskusji z szefem i odwagi do kwestionowania.
„Wychodzenie ze strefy komfortu” rzadko oznacza podejmowanie ryzyka w celu samorozwoju spójnego z pomysłem na siebie, częściej traktowane jest jako narzędzie przekonywania do zrobienia czegoś, czego nie chce się robić.
I jest to całkiem sensowne, racjonalne z perspektywy organizacji podejście.
Firma ma swój biznes i o niego dba a Ty masz swój i też o niego dbaj. Nie oczekuj, że ktoś da Ci właściwą perspektywę. Musisz o nią zadbać samodzielnie.
Rozdzielenie życia prywatnego od zawodowego.
W wolnym przekładzie: „miej rozdwojenie jaźni i ciesz się z tego”. W zdrowym układzie życie prywatne i praca są współgrającym ważnymi elementami życia. Jeżeli jeden z nich nie jest ważny, trudno się w niego angażować. Jeżeli jest ważny, to trudno oczekiwać, że jak za dotknięciem magicznej różdżki zniknie z umysłu po przekroczeniu progu firmy. Można zamiast skupiać się na ich rozdzielaniu, lepiej przyglądać się temu, jakie proporcje, układ będą najlepsze na dzisiaj, jutro, najbliższą przyszłość z perspektywy pomysłu na siebie.
Podsumowanie.
To, o czym napisałem powyżej nie wyczerpuje oczywiście wszystkich możliwości. Daje jedynie pewien obraz procesów, które mogą prowadzić do wewnętrznego uwiązania. Procesów o tyle niebezpiecznych, że trudno dostrzegalnych, przeradzających się w nawyki myślenia i działania. Mogących wpływać pozytywnie na budowanie bezpieczeństwa, pewności siebie i jednocześnie odpowiedzialnych za erozję odporności psychicznej. Niestety uwidacznia się to dopiero wtedy, kiedy dzieje się coś nieprzewidzianego. Tak jak to ma miejsce przez ostatnich klika lat.
Z perspektywy organizacji świadome wzmacnianie odporności pracowników wymaga sensownego balansu pomiędzy przywiązywaniem/budowaniem bezpieczeństwa a budowaniem realnej samodzielności. I zgody na wybór: jestem tu, bo to dla mnie dobre a nie dlatego, że nie widzę innych możliwości.
Z perspektywy pracownika ważna jest świadomość wymienionych procesów i stojących za nimi pokus oraz umiejętność radzenia sobie z trzema głównymi hamulcami rozwoju: lenistwem, tchórzostwem i fiksacjami. Ale to już temat na kolejny artykuł.
Ps.
Życie w korporacji wcale nie musi być złe, choć powyższe treści tak mogą sugerować. Organizacje dają wiele możliwości pod warunkiem, że nie poświęcisz dbałości o pomysł na siebie w imię bezpieczeństwa/wygody.
Ps2. Nikt nie mówi, że to jest proste.
Blog, Odporność psychiczna
Dopadła mnie z zaskoczenia. Byłem w trakcie rozmowy z dobrą znajomą. Zaangażowaną, odpowiedzialną i… bardzo zmęczoną pracą. Właśnie proponowałem: “Kundzia, siedzę w tej odporności, zrób sobie test, pogadamy co za nim może stać, może gdzieś, coś, jakoś Ci się poukłada w głowie co dalej”. A ona na to (bezczelna): “Norbert czytałam już kiedyś o tym i to chyba nie dla mnie. Nie chcę móc więcej zapierdzielać. Tęsknię za spokojem.” Najpierw mnie zamurowało a potem mnie dopadła… myśl: “Skąd do diabła pomysł, że ma więcej zapierdzielać? Że budowanie odporności jest po to, by móc pracować więcej?” *
Przejrzałem artykuły w sieci, przejrzałem co sam do tej pory napisałem i przestałem się Kundzi dziwić. Najwięcej materiału odnosi się do stresu, biznesu liderów i ich efektywności w sytuacjach trudnych (+ sportu). Prawdopodobnie dlatego, że biznes chętnie inwestuje obecnie w odporność a ludzie gotowi są przetestować różne rozwiązania by być w tym biznesie “bardziej”. Cokolwiek by to bardziej oznaczało. Nic dziwnego więc, że materiały pisane pod takiego klienta skupiają się głównie na aspektach efektywności biznesowej lub radzenia sobie z pandemią, co może mocno zaburzać rozumienie sensu pracy nad odpornością psychiczną. Już tłumaczę co mam na myśli.
Zacznijmy od metafory
Pomyśl o dbałości o odporność psychiczną jak o dbałości o sprawność fizyczną. Ludzie dbają o nią z różnych powodów: chcą czuć się dobrze, mieć więcej energii, dokopać sąsiadowi spod 3, móc sprawniej rywalizować na boisku, atrakcyjnie wyglądać, rzadziej chorować itd. Są tacy, którym “Bozia dała” i naturalnie są szybsi, szczuplejsi, odporniejsi na choroby. Inni muszą się napracować. Jedzą więc tyko zielone lub kolorowe, takie, które kiedyś chodziło lub nigdy się nie poruszało. Biegają, chodzą na siłownię, grają w koszykówkę, jeżdżą na rowerze, rozciągają się, ćwiczą z trenerem personalnym itd. Cel osiągają lub nie, ale niezależnie od tego podnosi się ich ogólna sprawność i wydolność. Łatwiej im wejść na 4 piętro bez zadyszki, dźwignąć 30 kilowe pudło bez ryzyka przepukliny czy po prostu budzić się rano pełnymi energii. Wyzwania, które kiedyś były trudne – wydają się bardziej osiągalne lub wręcz niezauważalne. Chętniej wsiądą na rower, zrobią dłuższy spacer. Z drugiej strony budowanie sprawności fizycznej w sposób nieprzemyślany zwiększa ryzyko nadmiernego wyczerpania, kontuzji. Efekt wtedy jest daleki od pożądanego.
Analogia.
Każdego dnia ludzie mierzą się z tysiącem mniejszych lub większych wyzwań. Począwszy od umeblowania mieszkania (znam takich co spać przez to nie mogą) poprzez wychowanie dzieci, konflikty rodzinne, utratę pracy, rozwód, po walkę z chorobą, nagłym kalectwem, śmiercią bliskich. Radzą sobie z tym lepiej lub gorzej. W tej samej sytuacji jedni się załamują, wypalają, targają nimi emocje – inni wyciągają wnioski i idą dalej, niejednokrotnie z optymizmem. Część z tego podejścia jest wynikową genów, ale znakomita większość bardziej lub mniej świadomego ćwiczenia swojej psychiki. Podobnie jak formy fizycznej. Obszar pracy tylko się zmienia. Zamiast nad zawartością talerza, techniką biegu i elastycznością pracujesz nad postrzeganiem rzeczywistości, siebie i otoczenia. Możesz to robić “na czuja”, możesz też świadomie pracować nad wzmacnianiem poszczególnych obszarów odporności (np. na bazie modelu 4C o którym pisałem tutaj).
Dzięki odpowiednio rozwiniętej odporności psychicznej zmiany, sytuacje potencjalnie stresowe, trudne nie wywołują takiego lęku, bezradności, frustracji. Łatwiej podejmować jest trudne decyzje. Podobnie jak konieczność przebiegnięcia 15km nie wywołuje paniki u sprawnej fizycznie osoby. Wie, że sobie poradzi.
Skąd w tym biznes?
Raz jeszcze odwołam się do sprawności fizycznej. Koreluje ona z efektywnością biznesową. Osoby sprawne korzystają mniej ze zwolnień lekarskich, są bardziej energiczne, proaktywne, wolniej się męczą. Nie bez powodu karnety na zajęcia sportowe są jednymi z bardziej popularnych benefitów. Czy to oznacza, że osoby sprawne fizycznie muszą pracować ciężej? Że praca jest dla nich cięższa? I czy sensowne jest myślenie o sprawności fizycznej tylko w kontekście “by móc pracować ciężej? W przypadku rozwijania odporności psychicznej efekty których można się spodziewać to m.in: lepsze działanie pod presją, szybsze dochodzenie do siebie po porażkach, więcej optymizmu, lepszy sen, subiektywnie lepsze zadowolenie z życia, większa swoboda w podejmowaniu wyzwań wiążących się z wysokimi konsekwencjami (i radzeniu sobie z nimi). Efekty te będą widoczne we wszystkich codziennych działaniach – nie tylko w pracy.
Badania pokazują, że osoby o wysokiej odporności psychicznej potrafią wziąć na siebie więcej i udźwignąć odpowiedzialność (zarówno porażki jak i sukcesu). Niejednokrotnie właśnie dlatego, że potrafią odmawiać, stawiać granice, nazywać cele, przez co pracują nie tyle ciężej co mądrzej.
Na co dzień może nie widać.
W codziennym życiu niska sprawność fizyczna wielu osobom nie przeszkadza w szczęśliwym życiu. W domu mają wygodne fotele, na parter jeżdżą widną, do sklepu samochodem, sport największą frajdę sprawia im w TV a pięciominutowy spacer jest wystarczającym wyzwaniem fizycznym po którym można nagrodzić się lodami. Gorzej kiedy nagle z różnych powodów trzeba się wysilić, coś dźwignąć. To z tych widocznych konsekwencji, bo zwyrodnienia kręgosłupa czy stany zapalne wątroby wychodzą dopiero po latach.
Bez świadomej pracy z odpornością psychiczną też da się szczęśliwie żyć. Nawet przy niskiej odporności. Jej przydatność docenimy przede wszystkim wtedy, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z niespodziewaną, trudną sytuacją, ważną zmianą życiową, presją, konfrontacją z innymi. Zauważą to nawet bardziej inni niż my – bo my po prostu coś z tym zrobimy.
Rozwiązania na szybko
W 2018 roku przeprowadziliśmy z Wojtkiem Gradem 12 spotkań coachingowych (1 spotkanie na osobę) opartych o strukturę pracy z odpornością. Rozmowy toczyły się wokół problemu zdefiniowanego przez klienta ale głównym celem było poszerzenie percepcji problemu/wyzwania w odniesieniu do poszczególnych obszarów odporności:
- podejmowania ryzyka
- wyciągania wniosków z doświadczeń
- konsekwencji w działaniu
- świadomości/definicji celu
- pewności siebie
- gotowości do rozmawiania o sprawach ważnych
- poczucia wpływu na rozwiązanie problemu
- zarządzania emocjami.
W 10 przypadkach efektem było odnalezienie własnego wpływu, silne wnioski odnośnie tego, co klienci mogą/chcą zrobić, zmniejszenie stresu towarzyszącemu myśleniu o problemie i działaniach, które za nim stoją, zwiększenie optymizmu co do oczekiwanych efektów. W dwóch pozostałych okazało się, że problem był wymyślony (klient chciał sprawdzić jak to będzie). Nie twierdzę, że oznacza to 100% skuteczności podejścia – jedynie, że może stanowić dobrą podstawę do systemowej pracy rozwojowej. W wielu przypadkach można taką pracę wykonać samodzielnie. „Trener personalny” przydaje się, kiedy zapętlamy się w swoim myśleniu, nie dostrzegając nowych możliwości. Ułatwia identyfikację martwych pól, rozbijanie założeń, blokujących przekonań.
Zaznaczam, że jest to przykład zmiany postrzegania swoich możliwości w odniesieniu do konkretnego problemu. Nie oznacza on zbudowania odporności jako takiej (tak jak dobra rozgrzewka pozwala lepiej wykonać ćwiczenie fizyczne). Trwalsza zmiana przekładająca się na inne obszary życia wymaga regularnych ćwiczeń.
A Kundzia?
Wracając do Kundzi. Nie dziwię się, że nie chce więcej zapierdzielać. Nie mam jednak przekonania, że dążenie do wolniejszego biegania da jej święty spokój. Dzisiejsze zmęczenie nie jest dziełem jednorazowego przypadku. Zgadzała się na codzienny mentalny maraton (nawet jak w rozmowach między znajomymi twierdziła inaczej). Może dlatego, że uznała, że tak musi, może chciała coś sobie/innym udowodnić, może bała się konsekwencji postawienia granic a może ich nawet nie nazwała. Po prostu ciężko, solidnie pracowała, aż doszła do miejsca, w którym jedynym pomysłem jest – ucieknę albo padnę. Może uciec od sytuacji, trudniej uciec od siebie. Jest młoda i chce mieć poczucie sensu tego co robi. Nie sądzę by chciała siedzieć w domu na cudzym garnuszku. Prawdopodobieństwo tego, że będzie się mierzyć z najróżniejszymi naciskami, oczekiwaniami jest duże.
Nie twierdzę, że spojrzenie na sytuację i przyszłość przez pryzmat świadomego budowania odporności jest jedynym rozwiązaniem, ale rozwiązaniem wartym uwagi. Szczególnie jeżeli nie chce się pracować więcej tylko sensowniej.
*Dla bardziej dociekliwych – tak, zapytałem również o to Kundzię – nie umiała odpowiedzieć skąd jej się to powiązało, ale obiecała, że poczyta raz jeszcze.
Imiona zmienione dla zachowania poufności.
Blog, Odporność psychiczna, Prawdy, półprawdy i kłamstewka rozwoju
Z badań wynika, że osoby o wysokiej odporności psychicznej są bardziej optymistycznie nastawione do życia. Być może dlatego tak często spotykam się z budowaniem odporności przez różne pomysły na pozytywne myślenie. Czasami słusznie, czasami mniej, wszystko zależy od poziomu, na jakim praca się odbywa. Już wyjaśniam co mam na myśli…
Poziom boski
Uwierz, że będzie dobrze, że wszystko się jakoś poukłada. Bądź dobrej myśli. Wydawałoby się, że nic złego w takiej wierze. Daje nadzieje, podtrzymuje na duchu, łatwiej myśleć o przyszłości. Czysta statystyka pokazuje, że czasami jest lepiej, czasami gorzej w życiu. Więc kiedyś pewnie będzie lepiej. Jeżeli dodamy do tego kwestię perspektywy mamy duże szanse, że się sprawdzi (w tym miesiącu nawet dwa dni nie pracował wieczorem po godzinach, tylko raz się upił, uderzył tylko raz – znaczy się jest lepiej).
Zapewne znajdzie się kilka osób, których życie będzie potwierdzeniem, że takie myślenie wystarczy, by było lepiej (na statystyce musi). Raczej nie wkładały rąk do maszynki do mielenia mięsa, by sprawdzić jak dobrze będzie, ale przy takiej masie ludzi będą tacy, którym okoliczności będą sprzyjać. Niech mają jak najlepiej, ja jednak skupię się na tych, którzy trafiają do mnie coraz bardziej sfrustrowani. Wciąż chcą głęboko wierzyć, że będzie dobrze, że szef zmądrzeje (albo go zmienią), firma zmieni stosunek do pracownika, on przestanie pić, ona czepiać się o wszystko (wiem, przykłady stereotypowe – kto chce, niech płci sobie pozamienia), lepiej jednak nie jest. A frustracja rośnie. Bezradność rośnie. Pewność siebie spada. Poczucie sprawczości spada. Części z tych osób nawet trudno odmówić zaangażowania. Starają się coś robić. Niestety głównie skupiają się na tym, jak przetrwać, mniej się stresować, lepiej relaksować lub po prosty mieć pełen barek wieczorem. Zmieniać nic nie muszą – przecież w końcu będzie dobrze.
Tak rozumiane pozytywne myślenie może powodować, że ludzie dłużej tkwią w toksycznym środowisku. Czasami robią więcej tego samego, co robili wierząc, że kiedyś rezultat będzie inny. Czasami nie chce im się już robić nic więcej. Dłuższe trwanie w takim stanie prawdopodobnie będzie powodowało obniżenie odporności psychicznej zamiast ją wzmacniać.
Są techniki, które pozwalają przetrwać dłużej: wizualizacje przyszłości, zawijanie się w nieprzepuszczalny kokon itd. Sam niektóre stosuję – są rewelacyjne jako narzędzie, które pozwala zebrać siły, by zmierzyć się z problemem. Gorzej, jeżeli służą do ucieczki. Zawijam się w kokon, to mnie nie dotyczy, nie moja sprawa. I tak przy każdej kolejnej kłótni. Nawet da się z tym żyć…
Takie podejście może skłaniać do uciekania od problemów zamiast ich rozwiązywania.
Poziom cudotwórców
Ci, którym nieco bliżej jest do ziemi, zauważyli (lub ktoś im podpowiedział), że wpływ mogą mieć tylko na siebie – zmiana w otoczeniu może (ale nie musi) być tego wypadkową. Więc głęboko wierzą, że sobie poradzą. Do tej pory zawsze sobie radzili – jak byli w czarnej d… rodzice (silne plecy w firmie) pomogli. Albo potrafili świetnie zatuszować swoją odpowiedzialność. Podejście to najczęściej obserwowane jest przeze minie u „młodych wilków”. Dzięki rodzicom, filmikom na YTB lub edukacji książkowej uwierzyli, że są rewelacyjni nawet jak są przeciętni, że błędami nie należy się przejmować, trzeba mierzyć wysoko.
Pół biedy, kiedy są myślący, potrafią wyciągać wnioski, uczyć się na własnych błędach lub trafią na kogoś, kto im w tym pomoże. Gorzej, jeżeli przechodzą od wpadki do wpadki wniosków nie wyciągając. Bezczelność mylą z odwagą, uczciwość naciągają prawami rynku i jakoś idzie. Z czasem wyrastają z nich stare wilki, które wiedzą, jak się ustawić, by w razie czego było na kogoś innego (lub przynajmniej rozmyć odpowiedzialność). Jeszcze bardziej utwierdzone w swojej zajeb…
Nie chcę tu prawić kazań odnośnie etyki biznesu – chodzi mi jedynie o pokazanie pewnych mechanizmów, które obserwuję. Opisane osoby mogą wyglądać na odporne psychicznie, ale często są tylko pewne siebie, a to zupełnie co innego. De facto weryfikują to dopiero sytuacje trudne, do których nie są przygotowani (np. pandemia). W tym przypadku frustracja, panika, pojawiają się szybciej niż u „bogów”. Oni nie czekają na to, że kiedyś będzie lepiej – to ich cudowne rączki powinny sprawić cud. Osoby takie chętniej też będą brały zadania do których zupełnie nie są przygotowane. I będą miały tendencję do tuszowania swojej niekompetencji tak długo, aż znajdą pretekst, by zwalić winę na innych. Często dla organizacji/partnera niejednokrotnie trwa to zbyt długo.
Wiara w to, że sobie poradzimy, jest bardzo pożyteczną postawą. Pytanie na czym jest oparta? Czy jedynie na wierze wyniesionej ze sloganów rozwojowych? Na kilku sukcesach? Realnym doświadczeniu mierzenia się z trudnymi decyzjami, sytuacjami?
Poziom ludzki
Najbliżej do ziemi tym, którzy pozytywne myślenie, wiarę w to, że sobie poradzą, opierają na realnych doświadczeniach wychodzenia z trudnych sytuacji życiowych i wniosków z nich płynących. Wierzę, że niezależnie od tego, co się wydarzy dookoła poradzę sobie, bo już nie raz sobie radziłem/radziłam. I nie boję się tego, choć nie zawsze na końcu były fajerwerki i szampan. Mam kilka przykładów decyzji życiowych, które były porażką od początku do końca. Niektóre powtórzyłem nawet kilka razy, zanim wyciągnąłem wnioski. Sukcesem jest to, że je wyciągnąłem (i tej wersji będę się trzymał, dopóki nie wyciągnę innych 🙂
Szukając metafory. Mogę pływać po oceanie. Czasami jest ciężko, ale znam wody, wiatry, łódź, swoje możliwości. Znam też zagrożenie. Niejeden sztorm przeżyłem. Nieważne, czy łódź jest małym żaglowcem czy wielkim tankowcem (choć podobno na tankowcu mniej buja i jest cieplej), mam ster w rękach i wierze, że finalnie zawinę do portu. Mogę być pasażerem, za każdym razem opłacić bilet na rejs. Czasem pogoda jest lepsza, czasem gorsza, ale zawsze dopływałem do portu. Na kim będzie opierać się Twoje pozytywne myślenie w czasie sztormu? Które będzie bardziej uzasadnione?
Podsumowanie
Pracując nad budowaniem odporności psychicznej warto sprowadzić rozmowę (autorefleksję) do poziomu ludzkiego. Niejednokrotnie wymaga to wiele wysiłku. Wyciąganie pozytywów z sytuacji trudnej w momencie, kiedy jeszcze nie jest zakończona, przypomina wmawianie sobie, że „nie boli” w trakcie operacji wyrostka na żywca. Do tego, co zamknięte, ludzie czasami nie chcą wracać. Szczególnie jak zamknęli je na chwilę przed dostrzeżeniem budujących wniosków. Niektórym prościej myśleć pozytywnie bez opierania się na faktach, bo boją się, że niewiele pozytywnego tam znajdą. Moje doświadczenia pokazują, że osoby, które dobrze odrobią pracę domową pomimo tych przeszkód, wychodzą z tego dużo silniejsze mentalnie.
Wiem, że to, co napisałem, dla wielu z czytelników będzie mocno przerysowane. I dobrze. Taki był cel. W przerysowaniu łatwiej zauważyć mechanizm, może nawet kawałek siebie.
I żeby nie było – jestem bardzo pozytywnie nastawiony do pozytywnego myślenia. Wierzę, że będzie dobrze. Optymistyczne podejście czyni moje życie przyjemniejszym. Z każdym kolejnym przeżytym rokiem mój optymizm wzrasta. I zawsze pamiętam z czego to wynika 🙂
Blog, Odporność psychiczna
Metaanaliza testów odporności psychicznej MTQ 48 pokazuje, że osoby umiejscowione wyżej w hierarchii organizacji osiągają istotnie wyższe wyniki (badanie AQR). W sumie zgodnie z oczekiwaniami. Wraz z pięciem się po szczeblach kariery waga decyzji podejmowanych pod presją czasu, przy sprzecznych opiniach i braku jednoznacznie dobrych rozwiązań, rośnie. Jednych to wypala, inni, wręcz przeciwnie, stają się coraz silniejsi. Pokuszę się nawet o tezę, że od pewnego poziomu umiejętność pracy pod presją staje się ważniejsza od kompetencji zarządczych. W skrajnych przypadkach człowiek ma wrażenie, że to jedyna kompetencja, jaką dana osoba posiada. Może i nic w tym złego. Zarządzania podobno też można się nauczyć, ale ja nie o tym, a o konsekwencjach dla organizacji.
Osoby o wysokiej odporności psychicznej cechuje przekonanie w swoich umiejętnościach (subiektywne), możliwości wpływania na otoczenie (subiektywne), konsekwencja w dążeniu do celu i gotowość do wchodzenia w nieznane (o samym modelu możesz przeczytać tutaj). Jeżeli bierzemy je w jeden zespół (a B1 czy B2 stanowią zespół) to jego efektywność będzie zależeć wykładniczo od spójności poglądów, rozumienia celu i drogi dotarcia. Wyobraźcie sobie co się dzieje, jeżeli te osoby zaczynają ciągnąć, każda w swoim kierunku. Z pełną konsekwencją i zaangażowaniem. Co gorsza, przy obecnej modzie na ugrzecznienie w organizacjach, zamiast mówić wprost, prowadzą z uśmiechem na twarzy szereg gierek mających na celu utrzymanie wpływu. A organizacja dryfuje. To oczywiście najczarniejszy scenariusz, ale moje doświadczenie pokazuje, że, w mniejszym lub większym natężeniu, jest całkiem powszechny.
Przykład 1:
Prowadziłem program szkoleniowy dla grupy osób, dla których decyzje o przyszłości ludzi są chlebem powszednim. Jednym z elementów programu była analiza wyników testu poziomu odporności psychicznej MTQ48. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że wyniki wszystkich na skali „pewności siebie w relacjach interpersonalnych” oscylowały w granicach wyników niskich (3-5). Podejrzewałem jakiś błąd systemowy – osoby te, na pierwszy rzut oka, nie miały najmniejszych problemów z publicznym wypowiadaniem swojego zdania, oznajmianiem decyzji, dyskutowaniem. Zmieniłem zdanie po rozmowach indywidualnych. Nie chodziło o publiczne wypowiadanie się, tam były w „roli”, chodziło o spotkania we własnym gronie. Z „równymi sobie”. Każda z osób o niskich wynikach borykała się z tym samym problemem: wchodziły na spotkanie z przekonaniem, że wszyscy przyjdą z własnym zdaniem, wyjdą z ich. I z zaskoczeniem odkrywały, że nikt ich nie słucha i każdy z równą zaciekłością broni własnego stanowiska, stosując pełen wachlarz narzędzi i trików komunikacyjnych, którego nauczyły się przez lata pracy. Ze spotkania na spotkanie rosła frustracja i poczucie bezradności a spadała motywacja do rozmowy, poczucie wpływu. No bo ile można gadać z upartymi głąbami.
W przytoczonym przykładzie do rozpoczęcia procesu zmiany wystarczyło samo uświadomienie założeń, z jakimi te osoby wchodzą na spotkanie, bo uczestnicy identyfikowali się z celem nadrzędnym i chcieli się realnie porozumieć. W wielu przypadkach nie jest tak łatwo. Rozbieżne cele działowe, indywidualne, postrzeganie tego co ważne, silne przekonanie o własnej racji, presja czasu. I osobowości przekonane o swoich kompetencjach, potrzebie wpływu, realizujące swój plan z konsekwencją większą niż piętro niżej stanowią solidny poligon doświadczalny dla odporności. Często zupełnie niezwiązany z potocznie rozumianymi kompetencjami menedżerskimi. W takim środowisku wcześniej czy później poziom odporności zacznie się różnicować. Tym, którzy odnajdują się w tym systemie, odporność będzie rosła, tym, którzy się nie odnajdują, będzie spadała (niejednokrotnie drastycznie). W efekcie rywalizacji lub zwykłych porównań.
Przykład 2:
Pokuszono się kiedyś o analizę uczelni w USA pod kątem % studentów publikujących prace naukowe (przytaczam z pamięci – mam źródła – jeżeli ktoś zna – będę wdzięczny za informację). Zakładano, że w uczelniach o wyższym poziomie więcej studentów będzie pod tym względem aktywnych. Okazało się, że niezależnie od uczelni odsetek prac był bardzo podobny. Co więcej, podobny był odsetek studentów przekonanych o swojej wyjątkowości czy przeciętności. Czemu tak było, skoro teoretycznie prawie każdy student z uczelni wysoko notowanych powinien mieć wyższe poczucie swojej wyjątkowości od tych z dołu rankingu? Kluczem okazała się grupa porównania. Studenci najlepszych uczelni byli wyjątkowi w skali kraju, ale na co dzień ich grupą porównawczą były osoby o podobnych umiejętnościach. Analogiczny proces odbywał się w uczelniach z dołu rankingu.
Znaczące dla mnie jest to, że powyższy proces jest w tej lub zbliżonej formie reprezentatywny dla znakomitej większości menedżerów wyższego szczebla z objawami wypalenia zawodowego, z którymi pracowałem. Można oczywiście powiedzieć – takie jest życie, dobór naturalny itp . Swoją drogą to stwierdzenie charakterystyczne dla osób o wysokiej odporności. Mają tendencję do bagatelizowania wpływu otoczenia na innych. Opisane procesy są naturalne dla grup i podobnie jak z większością tego rodzaju procesów – jeżeli świadomie z nimi pracujesz – możesz je ukierunkowywać. Analogicznie jak z rzeką – trudno ją zatrzymać ale można zmieniać jej bieg. Osoby o wysokiej odporności mają tendencję do niedoceniania tego, jak dana sytuacja wpływa na innych. Pytanie na ile świadomie dzisiaj wpływasz na ten proces, by nie tracić w jego trakcie ludzi dobrych merytorycznie (z perspektywy CEO, B1, B2 lub HR). I nie stracić w nim siebie, walcząc na polach, które nie wymagają walki, budując samoocenę w odniesieniu do zbyt wąskiej grupy odniesienia.
Blog, Odporność psychiczna
Być może nie masz pewności czy jutro Ty i Twoi najbliżsi będziecie mieć pracę. Nawet jak będziesz, to nie wiadomo za jakie pieniądze. Zastanawiasz czy to całe wariactwo związane z wirusem ma sens czy nie. Co się stanie, jak zachorujesz Ty lub ktoś z Twoich bliskich. Nawet jeżeli nie obawiasz się wirusa to wkurza Cię to całe zamieszanie dookoła. Nagonki, kwarantanny. Do tego praca z domu. Oczy i tyłek już bolą od tych spotkań online. Doświadczasz, że zorganizowanie się w 4 ścianach z pracą i rodziną nie jest takie łatwe. Tyle rzeczy zmieniło się w ostatnim miesiącu przykuwając Twoją uwagę, wpływając na styl życia…
Znasz to? Też Cię dotyczy? Przechodzisz obok tego obojętnie czy jednak obawiasz się o to jak będzie wyglądać przyszłość? A może wkurza Cię, że inni tak się rozczulają lub irytuje przeciągające się „zamknięcie” w 4 ścianach? Prawdopodobieństwo, że targają Tobą różne emocje jest wysokie. Mogą motywować, mogą paraliżować, niektórzy potrafią mówić o nich wprost, inni wręcz przeciwnie – ukrywają je głęboko. Zatem pytanie nie brzmi czy emocje się pojawią, tylko jak będą silne, ile będą trwały, jakie utrzymujesz proporcje pomiędzy lamentowaniem, zamartwianiem, zapijaniem zmartwienia a odzyskiwaniem sprawczości. Pies merda ogonem czy ogon psem?
Zanim przejdziesz dalej, zastanów się chwilę nad swoim podejściem do tego rodzaju emocji w tej sytuacji. Czego są oznaką dla Ciebie: słabości, (nie)dojrzałości, bezradności, rozsądku, … ? Jak o Tobie świadczą?
Emocje a budowanie odporności psychicznej
Zadziwiające jest, jak wiele osób kojarzy wysoką odporność psychiczną z kamienną twarzą wodza Inczuczuny siedzącego gołym tyłkiem w ognisku. Mniej zadziwiające jest to, jak wiele z tych kamiennych twarzy kończy z zawałem, depresją czy wypaleniem zawodowym. Pokerowa twarz, nieprzejawianie emocji nie jest wyrazem odporności psychicznej – jest objawem zachowań chorobowych (anhedonia – niemożność odczuwania emocji, aleksytymia – nieumiejętność ich nazywania). Może być przydatna w specyficznych sytuacjach (np. negocjacje) ale na dłuższą metę jest destrukcyjna. Zarówno dla Ciebie jak i otoczenia (rodziny, zespołu – jeżeli zarządzasz).
Wbrew pozorom w budowaniu odporności psychicznej nie chodzi o wypieranie emocji a umiejętność ich identyfikowania, nazywania i „zarządzanie” nimi (nie lubię tego zwrotu w tym kontekście, ale lepszy nie przychodzi mi do głowy). Im większą masz ich świadomość, wiesz co je wywołuje, co uspokaja, co pozwala Ci zachować zdrowy rozsądek (lub po czym poznać, że wrócił) tym większa szansa, że nauczysz się z nich korzystać zamiast pozwalać się im porwać, wypalić. Co zatem robić? Metod jest pewnie więcej niż coachów i psychologów razem wziętych (każdy lubi mieć swoją). W tym materiale proponuję spojrzenie z perspektywy koncepcji budowania odporności psychicznej opracowanej przez AQR.
Emocje mogą Cię motywować do działania, mogą też wypalać, paraliżować, obniżać zdolność sensownego myślenia. Jeżeli czujesz, że bliżej Ci do drugiej grupy efekt ten może być pochodną:
- wiary w swoją wartość rynkową (poczucie wartości)
- gotowości do wchodzenia w nowe, nieznane obszary i przekonania, że niezależnie od tego, ile czasu mi to zajmie – poradzę sobie (stosunek do wyzwań)
- świadomości wpływu podjętych działań na efekt końcowy (poczucie wpływu)
- umiejętności rozbicia działań na mniejsze etapy i konsekwentne ich realizowanie. Spojrzenia nie tylko na to, z czym zastała Cię rzeczywistość dzisiaj, ale gdzie możesz być za miesiąc, kwartał, jeżeli zaczniesz systematycznie działać(zaangażowanie).
Niezależnie od tego, czy emanujsz emocjami niczym bezdomny aromatem w autobusie, czy też tuszujesz je pudrem jak wstydliwe znamię, zmierz się z poniższym ćwiczeniem. Ma ono sens tylko wtedy, kiedy włożysz w nie choć trochę wysiłku, wyjdziesz poza pierwsze myśli które przychodzą do głowy. Nie martw się, jeżeli pomysły nie będą sypać Ci się z rękawa, daj sobie czas, po chwili zastanowienia z pewnością coś znajdziesz. Nawet jeżeli nie będą to rozwiązania idealne, to i tak lepsze od paraliżu.
Ćwiczenie:
- Znajdź obszar, który dzisiaj budzi w Tobie silne, negatywne emocje.
- Zastanów się i zapisz jak oceniasz w skali 1-10 swoje zasoby w każdym z obszarów:
- Poziom wpływu na zmianę sytuacji
- Poziom chęci do angażowania się w poszukiwanie i testowanie nowych rozwiązań (Jeżeli masz problem z oceną tego punktu, zastanów się czy myśląc o nim odczuwasz więcej ekscytacji czy lęku)
- Poczucie, że masz wystarczające kompetencje potrzebne do rozwiązania problemu
- Poczucie, że jak wyznaczysz sobie cel to będziesz konsekwentnie ku niemu zmierzać
- Poziom gotowości do rozmowy z innymi o koniecznych zmianach, nawet jeżeli mogą to być rozmowy trudne.
- Zastanów się i zapisz w każdym z powyższych obszarów przynajmniej 2 pomysły rozwiązań zależnych wyłącznie od Ciebie, które podniosą choć odrobinę jego ocenę.
- Co się stało z poziomem Twoich emocji w odniesieniu do danego obszaru? I Twoim spektrum możliwych zachowań w danej sytuacji?
Mam świadomość, że żaden z proponowanych przykładów nie daje gwarancji sukcesu, świętego spokoju, bezpieczeństwa i drinka z palemką, ale w budowaniu odporności nie o to chodzi. Chodzi o to, by zwiększyć poczucie, że niezależnie od tego co się wydarzy, lejce są w Twoich rękach i zrobisz z nimi to, co możesz najlepszego w danym momencie.
Nawet jeżeli zmiany nie będą spektakularne, to systematycznie powtarzane zwiększą szanse, że z każdym kolejnym razem szybciej i łatwiej będziesz przechodzić do paraliżu do umiejętności korzystania z zasobów i używania emocji jako paliwa do działania. Im lepiej nauczysz się identyfikować swój wpływ w tych obszarach i główne motywatory do tego, by je wzmocnić – tym łatwiej Ci będzie przechodzić ze stanu paraliżu emocjonalnego do stanu, w którym odzyskujesz zdolność działania.
I najważniejsze: przyjmij do wiadomości, że nawet jak zrobisz wszystko, co potrafisz i najlepiej jak potrafisz – efekt może nie być taki, jak się spodziewasz. I tu pojawiają się dwa kluczowe pytana:
- Czy wiedząc, że gwarancja sukcesu jest wątpliwa, może kosztować Cię to dużo wysiłku – mimo wszystko podejmiesz wyzwanie?
- Jeżeli efekt nie będzie taki, jak się spodziewasz czy mimo wszystko będziesz czuć dumę i satysfakcję z podjętego wyzwania i zdobytego doświadczenia?
Aktualny przykład na marginesie
Nawiązując do bardziej bieżących tematów. Jeżeli wściekasz się na to, że ludzie chodzą po ulicach, do sklepu i chcesz to zmienić pisząc kolejny post na FB – nie spodziewaj się raczej spektakularnych wyników. Przy okazji naczytasz się innych podobnych postów i frustracja będzie rosła. Oczywiście, jeżeli to dla ciebie najważniejsza rzecz pod słońcem – możesz się na tym skupić – rozmawiać z ludźmi, uświadamiać, przeganiać kijem, co chcesz – grunt, żeby to były działania, dające Ci poczucie wpływu. Jeżeli inne rzeczy są ważniejsze – to, że część ludzi nie stosuje się do kwarantanny, przyjmij jako założenie. Ludzie łażą i będą łazili. Tak jak deszcz czasami pada. Przy deszczu zakładam płaszcz. Co chcę zrobić w tym przypadku?
Na koniec.
Jeżeli masz wrażenie, że inni znoszą trudną sytuację lepiej niż ty, to masz rację: masz wrażenie. Prawdopodobnie wiele z tych osób udaje, robi dobrą minę do złej gry, próbując dopasować się do błędnego wzorca osoby silnej. Część z nich jest na wyparciu i uważa, że problem dotyczy wszystkich tylko nie ich. I zaledwie niewielka część oceniła sytuację i umiejętnie zarządziła emocjami. Nie wiesz, ile w tym co widzisz jest prawdy a ile gry pozorów, więc nie ma co się nakręcać.
„Zawsze możesz coś zrobić. Nie zawsze będzie to idealne.
Najczęściej nawet nie będzie.
Ale zawsze możesz coś zrobić”
Trafnych wyborów.
Norbert
Blog, Odporność psychiczna
Prawie każdy, przeciętnie sprawny człowiek podejmie się przejścia po leżącej na ziemi belce o szerokości 20cm i długości 4m. Ile osób przejdzie po takiej samej belce umieszczonej na wysokości 1m? 3m? 15m? 30m? Na poziomie umiejętności to dokładnie takie samo wyzwanie, czemu więc wraz ze wzrostem wysokości coraz mniej osób jest gotowych na jego podjęcie? Skąd drżenie rąk, nóg, paraliż mięśni? Co ma wpływ na to, że niektórzy zachowują zdolność korzystania ze swoich zasobów w stopniu większym niż inni, niezależnie od warunków otoczenia? I jak to się ma do obecnej sytuacji?
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe kilka miesięcy w polskiej gospodarce może wiązać się z podejmowaniem trudnych, obarczonych dużym ryzykiem błędu decyzji, koniecznością korygowania ich i braniem na kark konsekwencji swoich działań. Wysokość na której zawieszona jest „deska” niespodziewanie się podniosła. Umiejętność zachowania zdrowego rozsądku może być w tym okresie jedną z kluczowych kompetencji menedżerskich.
Siła i odporność psychiczna (Menthal Toughness) to cecha, która umożliwia człowiekowi efektywne działanie w warunkach silnego stresu i dużej presji. Determinuje na ile ludzie potrafią wykorzystywać swój potencjał w trudnych warunkach i sytuacjach. Na ile czynniki wywołujące stres i presje pozwalają im czerpać z zasobów, korzystać z mocnych stron, posługiwać się własnymi strategiami sukcesu.
Model odporności psychicznej
Według tego modelu naszą efektywność działania pod presją determinują 4 obszary:
- Poczucie wpływu (zarządzanie emocjami i poczuciem wpływu na własne życie)
- Pewność siebie (wiara we własne umiejętności i pewnością siebie w relacjach interpersonalnych)
- Zaangażowanie ( konsekwencję w działaniu i zorientowanie na osiąganie celów)
- Stosunek do wyzwań (gotowość do wchodzenia w nowe i stosunek do porażek)
Obszary te są w pewnym stopniu determinowane genetycznie, podobnie jak budowa ciała. I podobnie jak na budowę ciała, można na nie wpływać.
Jak? Ćwicząc, ćwicząc, ćwicząc. Wiem, rozwiązanie mało atrakcyjne w świecie, gdzie wszystko powinno być szybko, przyjemnie i z gwarancją sukcesu. Pociecha jest taka, że pierwsze efekty są szybko obserwowalne. Badania pokazują, że sama świadomość tego, na co zwracać uwagę przy budowaniu odporności psychicznej, już ją poprawia. To krok pierwszy – zmiana na poziomie wiedzy. Później przychodzi czas na pracę z nawykami i przekonaniami. To część wymagająca więcej wysiłku. I tutaj kolejny plus: praktycznie wszystkie narzędzia/koncepcje/modele potrzebne do rozwoju są dostępne na rynku w różnych konfiguracjach. Pod warunkiem że wiesz, jak ich używać w kontekście spójnej pracy z poszczególnymi składowymi odporności. Przykład znajdziesz w tym artykule.
Kto to wie, czy to dobrze czy to źle
Teoretycznie mogłoby się wydawać, że z perspektywy organizacji pożądane są osoby o jak najwyższej odporności psychicznej. Niekoniecznie. Na stanowiskach z dużą odpowiedzialnością, ryzykiem błędu, brakiem jednoznacznie dobrych rozwiązań – prawdopodobnie tak. Ma to jednak swoje konsekwencje. O ile osoby o wysokiej odporności dobrze radzą sobie w środowisku zmian, to same są trudno zmienialne jeżeli zmiana nie jest w zgodzie z ich poglądem na to, co i jak powinno się zmieniać. Jakby nie patrzeć, cechuje je przekonanie o własnych kompetencjach, wysokie poczucie wpływu, gotowość do podejmowania wyzwań i konsekwencja w działaniu. Znam wiele przykładów organizacji, które świetnie radzą sobie ze zmianami, między innymi dlatego, że liderzy są autentycznie (a nie deklaratywnie) spójni w tym, co i jak jest do zrobienia. I wiele takich, w których dużo się dzieje, ale na poziomie organizacyjnym stoją w miejscu, ponieważ główni gracze mają rozbieżne koncepcje ( to materiał na oddzielny artykuł, który pewnie wcześniej czy później napiszę).
Badanie odporności
Na rynku dostępne jest narzędzie do badania odporności psychicznej. Test MTQ 48. O ile przy przy pracy indywidualnej nie jest konieczny aby rozwijać odporność (nie jest potrzebna znajomość wartości początkowej by na nią wpływać), o tyle z perspektywy organizacji moim zdaniem wart uwagi. Z kilku powodów.
- Pozwala bardziej efektywnie przewidywać jakiego rodzaju wsparcia mogą potrzebować liderzy/zespoły w sytuacjach zmian, kryzsowych, wysokiego ryzyka decyzyjnego.
- Może podpowiedzieć silnym liderom jak lepiej zadbać o ludzi. Osoby o wysokiej odporności mogą mieć tendencję do nierozumienia czemu inni nie podchodzą do sytuacji tak jak oni. Tak jak ultramaratończyk może nie rozumieć, jak można mieć zadyszkę biegnąc do autobusu.
- Pozwala świadomie „zarządzać rozkładem odporności” w organizacji ( jest wiele stanowisk, gdzie bardzo wysoki poziom odporności jest wręcz niewskazany) .
- Umożliwia budowanie spójnych programów rozwojowych.
W przypadku pytań, wątpliwości zapraszam do kontaktu.
ps.
Sensownie o odporności można poczytać w artykułach Wojtka Grada na stronie http://bona-fide.pl/ogolna-odpornosc-psychiczna/
W formie papierowej o koncepcji i podstawach modelu można przeczytać w książce wydanej przez GWP „Odporność psychiczna. Strategie i narzędzia rozwoju”